Przejdź do treści

Setna rocznica przekroczenia równika przez szkolny bark "Lwów"

13.08.2023 | 3 min. czytania

Setna rocznica przekroczenia równika po raz pierwszy przez statek pod polską banderą mija 13 sierpnia tego roku. Był nim szkolny żaglowiec „Lwów”, który 23 maja 1923 r. wyruszył w podróż do Brazylii pod dowództwem komendanta Tadeusza Ziółkowskiego.

Ceremonia chrztu morskiego, do której przygotowywano się kilka tygodni, rozpoczęła się 12 sierpnia ok. godz. 17. Jej opis zawarty jest w publikacji „Z dziennika marynarza. Na pokładzie «Lwowa» z Gdańska do Rio de Janeiro i z powrotem” autorstwa Tadeusza Dębickiego – w roku 1923 ucznia II kursu nawigacyjnego Szkoły Morskiej w Tczewie. 12 sierpnia, w niedzielę, na statek przybył Tryton, zwracając się do komendanta i zebranych m.in. ze słowami:

„Salem alejkum Ci, kapitanie,

Neptun przeze mnie śle powitanie,

Salem alejkum, moi panowie,

Dokąd dążycie na swoim «Lwowie»?”

Neptun zaś z małżonką i orszakiem zawitał następnego dnia ok. godz. 9. Tadeusz Dębicki napisał.: „Przodem kroczy sędziwy Neptun w długiej todze i greckich sandałach. Ogromna siwa broda, wąsy i brwi nadają mu wyraz powagi i godności”. Żona, którą prowadził pod rękę,  była „ubrana podobnie do niego: w sukni mieniącej się świecidełkami, a krojem zbliżonej do togi, w sandałach: głowa, okolona splotami jasno-blond włosów, spadających na plecy i ramiona, uwieńczona jest pięknym diademem. W ręku bogini ma wachlarz, z którym, prawdę  mówiąc, nie wie co zrobić. Za nimi postępuje zbrojny w potężną lunetę nadworny astrolog, starzec, ubrany w białe kimono z barwnemi figurami zodiaku i tajemniczemi znakami astronomicznemi, w śpiczastej czapce czarnoksięskiej, w wielkich ciemnych okularach.

               Dalej trzy urocze nimfy […] kryją wstydliwie swe wdzięki pod splotami długich włosów. Szyje i ramiona mają zdobne w korale i muszelki, które kupiły sobie za papierosy w Mindello. Za niemi jeszcze kroczy potężnie zbudowana mamka w wiejskim stroju, piastująca cudowne niemowlę, wychylające z pieluszek uśmiechniętą buzię. Na powijakach widnieje napis: «Polska marynarka handlowa». Pochód zamyka trzech czarnych, jak smoła, djabłów o pięknych rogach i ogonach”. […]

Djabli wywołują po kolei uczniów i załogę, a nawet i oficerów, którzy równika jeszcze nie przechodzili. Chór śpiewa każdemu okolicznościową piosnkę. Djabli tymczasem smarują delikwentowi twarz «mydłem» z rozrobionej w wodzie mąki, dają wreszcie do spróbowania któryś z przygotowanych smakołyków. Smakołyk ten trzeba popić «słonym szampanem». [...] Wśród wybuchu śmiechu i narzekania ociekających wodą i umazanych klajstrem, chrzest trwa przeszło godzinę przy bardzo pośpiesznem załatwianiu klientów. […]

Po ochrzczeniu wszystkich uformował się triumfalny pochód po statku. […] pochód obszedł kilkakrotnie dokoła statek, a wokół rozlegały się słowa […]:

«Wszystkie twarze marynarzy spalone, a każdy zdrów,

Żyje tylko ten, co pływa, niech żyje nam, niech żyje «Lwów».

…Po raz pierwszy rżnie muzyka blum, blum, blum,

[…]

Obchodzi święto równika polskich marynarzy tłum»”. [pis. oryg.]

Wszystkie cytaty pochodzą z: Tadeusz Dębicki, Z dziennika marynarza. Na pokładzie „Lwowa” z Gdańska do Rio de Janeiro i z powrotem, Nakład Gebethnera i Wolfa, Warszawa 1934, s. 29-37.

Tadeusz Dębicki (1902-1952), absolwent Wydziału Nawigacyjnego Szkoły Morskiej w Tczewie z 1924 r., kapitan żeglugi wielkiej, szef linii palestyńskiej GAL-u, a po wojnie działu eksploatacji GAL-u; pisarz.